Chociaż liczba osób chętnych do ubezpieczania nieruchomości stale rośnie, ciągle jesteśmy daleko za krajami Europy Zachodniej. Średnio za tego typu polisę płacimy 120 zł rocznie.
ikona lupy />
Dwie trzecie domów i mieszkań z polisą / Dziennik Gazeta Prawna
Na pozytywny trend w ubezpieczeniach domów i mieszkań wskazuje porównanie danych Komisji Nadzoru Finansowego o liczbie tego typu polis oraz danych Głównego Urzędu Statystycznego o zasobach mieszkaniowych w Polsce. Wskazują one, że w 2013 r. osiągnęliśmy rekordowy poziom 67 proc. ubezpieczonych nieruchomości mieszkaniowych, a stan ten utrzymywał się też w I kw. 2014 r. Co prawda faktyczny odsetek stale zamieszkanych i ubezpieczonych domów oraz mieszkań jest niższy, ponieważ dane GUS nie obejmują domków letniskowych, ale ubezpieczyciele przyznają, że nasza skłonność do kupowania polis nieruchomości powoli rośnie.
Rozmówcy DGP wskazują, że wynika to m.in. z rosnącej świadomości Polaków o korzyściach płynących z asekuracji. To jednak nie jest główny powód. Do ubezpieczania nieruchomości skłaniają nas przede wszystkim banki, w których bez polisy zwykle nie ma co liczyć na kredyt. – To sposób na ochronę kredytowanej nieruchomości, która jest jednocześnie zabezpieczeniem kredytu – wskazuje Tomasz Bursa z Opti Capital.
– Banki to najważniejsza przyczyna rosnącej liczby polis, choć trzeba przyznać, że ubezpieczyciele też mocno pracują nad zwiększeniem zainteresowania tymi produktami – przyznaje Marcin Broda, wiceprezes firmy Ogma monitorującej rynek ubezpieczeniowy.
Dodaje, że polisy związane z kredytami mieszkaniowymi pozwalają temu segmentowi ubezpieczeń łagodniej przejść przez okresy dekoniunktury gospodarczej, kiedy konsumenci tną najmniej pilne wydatki. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w latach 2008–2010, kiedy liczba aktywnych polis mieszkań i domów letniskowych spadła poniżej 7 mln sztuk.
– Kryzys ekonomiczny spowodował, że Polacy ograniczali wydatki, a to odbiło się na liczbie wykupionych ubezpieczeń – tłumaczy Marcin Broda.
Same ceny ubezpieczeń od kilku lat utrzymują się na stabilnych poziomach. Z danych KNF wynika, że po górce cenowej z 2010 r., kiedy średnio wydaliśmy na nie ok. 137 zł, w ciągu ostatnich trzech lat wydatek ten oscylował wokół 120 zł. Wysokie wydatki z 2010 r. były m.in. efektem podwyżek po powodzi, która w tamtym czasie dotknęła część kraju. Z analizy specjalistów Ogmy wynika, że u ubezpieczycieli pojawiła się też wtedy spora grupa klientów, którzy decydowali się na wyższe sumy ubezpieczenia.
– Na spadki wydatków na ubezpieczenia w kolejnych latach wpływ miała też jednak ostra konkurencja cenowa. Firmy prześcigają się w oferowaniu zniżek i rabatów – wskazuje Marcin Broda.
– Faktycznie obserwujemy, że z roku na rok wydatek ten ulega obniżeniu – przyznaje Agata Ambroziak-Rogulska, kierownik ds. ubezpieczeń majątkowych w Link4.
Rozmówcy DGP wskazują jednocześnie, że o ile z wyceną samych lokali i budynków mieszkalnych nie mamy większego problemu i sumy ubezpieczenia odzwierciedlają ich wartość, o tyle sumy obejmujące ich stałe elementy oraz ruchomości domowe bardzo często są zaniżane i nie odpowiadają wartości faktycznie posiadanego majątku.
– Tak naprawdę nie do końca zdajemy sobie sprawę, ile i o jakiej wartości przedmioty posiadamy. Pamiętamy o tych najbardziej wartościowych i największych, np. meblach, sprzęcie RTV, sprzęcie komputerowym, ale zapominamy o wózkach dziecięcych, instrumentach muzycznych, rowerach czy nartach – przekonuje Sonia Lech, kierownik biura ubezpieczeń majątkowych TU Inter Polska.
Dla przykładu większość klientów Warty określa wysokość sumy ubezpieczenia w przedziale 10–30 tys. zł. Z praktyki firmy wynika, że ustalone przez klientów na takim poziomie sumy ubezpieczenia okazują się często zbyt niskie.
– W efekcie wypłacone odszkodowanie nie wystarcza na odkupienie posiadanych ruchomości. Niestety, klienci rzadko zakładają utratę całego czy choćby znacznej części mienia – mówi Ilona Zaremba-Choim, odpowiedzialna za ubezpieczenia mieszkaniowe w Warcie.
Monika Daniek, ekspert ds. ubezpieczeń mieszkaniowych Liberty Direct, wskazuje, że ruchomości w domu jednorodzinnym ubezpieczamy średnio na 20 tys. zł. W mieszkaniach kwota ubezpieczenia jest nieco niższa i wynosi 18,5 tys. zł.
– Średnia ta od kilku lat utrzymuje się na podobnym poziomie – mówi przedstawicielka Liberty Direct.
Ubezpieczyciele wskazują jednocześnie, że katastrofy naturalne, takie jak powodzie, huragany, deszcze nawalne czy grad, powodują, że liczba osób zainteresowanych ubezpieczeniem mieszkania przejściowo rośnie nawet o kilkanaście procent. Rzadko jednak przekłada się ono na taką samą liczbę konkretnych umów.
– Niestety, pamięć o zagrożeniu szybko znika i klienci, dla których motywem do zawarcia umowy był tylko strach przed kataklizmem, często rezygnują z ubezpieczenia – tłumaczy Monika Daniek.
Efekt jest taki, że z ubezpieczeniami domów i mieszkań jesteśmy daleko w tyle za Europą Zachodnią, gdzie udział ubezpieczonych domów jest znacząco wyższy niż w Polsce. Leon Pierzchalski, dyrektor departamentu ubezpieczeń majątkowych Uniqa, wskazuje, że np. we Francji ponad 90 proc. domów i mieszkań objętych jest wielozakresowymi polisami. Podobnie jest w Belgii i Niemczech. W Wielkiej Brytanii 65–70 proc. obywateli ubezpiecza wyposażenie i ruchomości.
– Powód tak wysokiej liczby ubezpieczonych nieruchomości wynika głównie z zakorzenienia w zachodnich społeczeństwach obowiązku zabezpieczenia posiadanego majątku. W Polsce czy innych krajach byłego bloku sowieckiego taka mentalność została zaburzona przez wprowadzenie poglądu, że to państwo troszczy się o obywatela i jego majątek – wskazuje Leon Pierzchalski.