Za wycinki pod inwestycje nadal trzeba będzie płacić – alarmuje Polski Związek Firm Deweloperskich. Miały być preferowane nowe nasadzenia, lecz zmiana prawa niewiele dała.
Dziennik Gazeta Prawna
W ocenie deweloperów usuwane drzewa powinny być zastępowane przez nowe rośliny w drodze nasadzeń zastępczych. Dopiero gdyby to nie było możliwe, urzędnik powinien naliczać opłatę. Związek apelował o taką zmianę przepisów już od dłuższego czasu. Noweli w końcu się doczekał, lecz nie takiej, o jaką mu chodziło.
– Od kilku lat obserwujemy niepokojącą tendencję do pobierania opłat administracyjnych za wycięcie drzew zamiast zgody na nasadzenie zastępcze – wskazuje radca prawny Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Jego zdaniem przyczyn tego stanu można upatrywać w prostocie nakładania opłat (nie trzeba kontrolować jakości i liczby nasadzeń oraz ich przyjęcia się po okresie trzech lat) i w poprawie budżetu, który natychmiast jest zasilany nieplanowanym wpływem finansowym. O takich spostrzeżeniach związek informował resort środowiska już w 2013 r.
– Kilka dni temu, a więc po prawie dwóch latach otrzymaliśmy odpowiedź, że ministerstwo dostrzega problemy dotyczące nasadzeń i że znaleziono rozwiązanie na poprawę efektywności w tej mierze – opisuje Płochocki.
Chodzi o nowelizację ustawy o ochronie przyrody (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 627 ze zm. – dalej u.o.p.), która weszła w życie w sierpniu tego roku. – Szkopuł jednak w tym, że opisywana zmiana nie rozwiązuje najważniejszego problemu. Nie eliminuje całkowitej dowolności organów odnośnie do wyboru formy kompensacji przyrodniczej – podkreśla Płochocki.
W noweli znalazły się szczegółowe wytyczne, jakimi powinien się kierować organ, określając wielkość i cechy nasadzeń. Zgodnie z art. 83c ust. 4 u.o.p., wydając zezwolenie na usunięcie drzewa lub krzewu uzależnione od zasadzenia innych drzew, ma brać pod uwagę w szczególności dostępność miejsc do nasadzeń oraz następujące cechy usuwanego drzewa lub krzewu:
● wartość przyrodniczą, w tym rozmiar drzewa lub powierzchnię krzewów i funkcje, jakie pełnią w ekosystemie,
● wartość kulturową,
● walory krajobrazowe,
● lokalizację.
Nowelizacja nakazuje też inwestorowi załączenie do wniosku o usunięcie drzewa projektu planu nasadzeń. Jej przepisy określają również, jakie elementy musi zawierać zezwolenie na wycinkę w odniesieniu do sadzonych na jego miejsce nowych roślin (m.in. co do gatunku czy obwodu).
W ocenie Piotra Otawskiego, wiceministra środowiska i głównego konserwatora przyrody, świadczyć ma to o tym, że „ustawa o ochronie przyrody zawiera wiele zmian, które pozwolą na poprawę efektywności kompensacji przyrodniczej polegającej na wykonaniu nasadzeń zastępczych za usuwane drzewa”. W piśmie do związku wiceminister tłumaczy, że nie zdecydowano się na odebranie organom dowolności w podejmowaniu decyzji w zakresie zezwoleń na usunięcie drzew, bo mogą się zdarzyć sytuacje, gdy wartość planowanych nasadzeń zastępczych będzie niższa niż wartość usuwanej rośliny. Urzędnik powinien więc móc samodzielnie zdecydować, czy w danym przypadku należy nałożyć opłatę, czy zgodzić się na nasadzenie.
W ocenie deweloperów to istotny błąd. Co więcej, zdaniem mecenasa Płochockiego dodatkowe obowiązki, które na urzędników nakłada nowelizacja u.o.p. (choćby konieczność ustalenia walorów historycznych lub krajobrazowych usuwanego drzewa), spowodują, że wybór opłat jako formy kompensacji przyrodniczej będzie jeszcze chętniej stosowany przez organy – jako prostszy z ich punktu widzenia instrument. Dlatego związek deweloperów ponownie zaapelował do resortu o zmianę przepisów i wyraźne wskazanie, że to nasadzenia są preferowaną i podstawową formą przywracania równowagi w środowisku po wycince.