15 mln zł odszkodowania za stracone korzyści żąda od władz stolicy Marzena K., b. urzędniczka ministerstwa sprawiedliwości, w rozpoczętym we wtorek procesie cywilnym. Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa wnosi o odrzucenie jej pozwu, co popiera prokuratura.

Według mediów, Marzena K. - była urzędniczka ministerstwa sprawiedliwości, podejrzana o fałszywe oświadczenia majątkowe - wytoczyła cztery procesy władzom Warszawy. Żąda w nich w sumie ponad 34 mln zł odszkodowań m.in. za "wydanie wadliwej decyzji administracyjnej", za "sprzedane lokale mieszkalne" oraz wynagrodzenia za "bezumowne korzystanie z budynku" - w sprawach nieruchomości, do których ma roszczenia lub uzyskała tytuły własności.

We wtorek przed Sądem Okręgowym w Warszawie ruszył pierwszy taki proces - o ponad 15 mln zł odszkodowania za sprzedanie 31 lokali mieszkalnych domu przy ul. Puławskiej 1A.

W imieniu Marzeny K. zastępująca mec. Roberta Nowaczyka aplikantka Wioletta Kulesza podtrzymała jej powództwo.

Biegła Bożenna Dziurkowska tłumaczyła przed sądem zasady wyceny obecnej wartości tej nieruchomości. Według niej, w obecnym stanie, gdyby nie było najemców w lokalach i można je było wynajmować na wolnym rynku, odszkodowanie powinno wynieść 12 mln, a przy mieszkających tam lokatorach, którzy przez trzy lata muszą płacić zgodnie z prawem niższe od rynkowych czynsze - 8 mln zł.

Radca Agnieszka Więcek z Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa kwestionowała wysokość kwot odszkodowań. Pytała, czy zasadne jest wyliczanie w opinii biegłej tak wysokiego odszkodowania według obecnej jej wartości, skoro dekret Bieruta przejmował budynek przy Puławskiej 1A - zgodnie z dokumentami - uszkodzony w 46 proc.

Biegła odparła, że co prawda jest taka wzmianka w dokumentach, ale w szczegółowym opisie zniszczeń powojennych zaznaczono, że ściany budynku, a nawet ściany działowe, są uszkodzone jedynie w 2 proc.; zniszczone są natomiast tynki, stolarka i instalacje. "To według obecnych standardów prawie obecny stan deweloperski" - przekonywała. Dodała, że wyliczenia dokonuje się na podstawie obecnych cen i do porównania przyjęła kilkanaście transakcji z Mokotowa w podobnych kamienicach.

Więcek wniosła o dodatkową opinię, która uwzględniłaby stan powojenny i nakłady na odtworzenie budynku. Generalnie domagała się jednak oddalenia powództwa K. ze względu na przedawnienie roszczeń, ich zbyt wysoką kwotę oraz to, że roszczenie odszkodowawcze jest sprzeczne z zasadami współżycia społecznego.

Więcek mówiła, że nie można uznać za zgodną z zasadami współżycia społecznego sytuacji, w której osoby zorientowane w zasadach odszkodowań za nieruchomości, przejęte na podstawie dekretu Bieruta, nabywają w październiku 2009 r. roszczenia za 20 tys. zł od prawowitych właścicieli, a potem domagają się wielomilionowych odszkodowań. Więcek przypominała, że co do zasady odszkodowanie od Skarbu Państwa ma służyć tym, którzy ponieśli faktyczne straty, a nie komuś, kto za stosunkowo niewielkie pieniądze nabył prawa do nich od nieświadomych ludzi.

Również prokuratura, która przyłączyła się do procesu, poparła stanowisko prokuratorii.

Proces odroczono do marca 2017 r. Prawdopodobnie do tego czasu zostanie przygotowana dodatkowa opinia biegłych.

Media pisały, że K. wcześniej dostała w sumie 38,6 mln zł w ramach odszkodowań w sprawie sześciu stołecznych nieruchomości - czego miała nie ujawnić w oświadczeniach majątkowych, a za co usłyszała prokuratorskie zarzuty. Jest ona jednym ze współwłaścicieli słynnej warszawskiej działki przy Pałacu Kultury i Nauki pod dawnym adresem Chmielna 70, wokół której rozpoczęła się afera reprywatyzacyjna w stolicy.

"Gdyby bezczelność umiała latać, to byłaby w tej chwili ponad atmosferą ziemską. Mówię o postępowaniu pani, która żąda jeszcze dodatkowych milionów w wyniku reprywatyzacji" - powiedział kilka dni temu wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki, pytany o doniesienia o procesach wytoczonych przez K. Podkreślał, że kiedy wejdzie w życie planowana ustawa o Komisji Weryfikacyjnej ds. stołecznej dzikiej reprywatyzacji, komisja ta będzie miała prawo wstrzymania takich postępowań. "Postępowania przed tą komisją będą miały zawsze pierwszeństwo i inne postępowania będą wstrzymywane, dlatego jestem osobiście przekonany, że wreszcie tworzymy organ administracji publicznej, który przywróci elementarne poczucie sprawiedliwości" - ocenił.

Działkę przy dawnej Chmielnej 70 miasto przekazało w 2012 r. trzem osobom, które nabyły roszczenia od spadkobierców - mimo że wcześniej byłemu współwłaścicielowi nieruchomości, obywatelowi Danii, przyznano za nią odszkodowanie na podstawie umowy międzynarodowej. Wartość działki szacowana jest nawet na 160 mln zł. Po tym, jak sprawę opisały media, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz oświadczyła, że zwrot działki był pochopny, a odpowiedzialni są miejscy urzędnicy, którzy zostali zwolnieni.

Media podawały, że obecni właściciele chcą zwrócić ją miastu. Sąd - na wniosek ratusza - ustanowił zakaz sprzedaży działki. Niedawno Ministerstwo Rozwoju i Finansów zdecydowało zaś, że prawo własności dwóch trzecich tego gruntu przechodzi na własność Skarbu Państwa. Niedawno adwokacki rzecznik dyscyplinarny postawił zarzuty naruszenia etyki zawodowej mec. Nowaczykowi, który prowadził m.in. reprywatyzację tej działki.

W prokuraturach prowadzonych jest w sumie ok. 100 różnych postępowań dotyczących reprywatyzacji w stolicy. We wrześniu na polecenie ministra sprawiedliwości-prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry powołano trzy zespoły prokuratorskie do tych spraw: w prokuraturach regionalnych - wrocławskiej i warszawskiej oraz w Prokuraturze Krajowej.