Deweloperzy sygnalizują problemy z pozyskaniem nowych działek i przedłużające się procedury administracyjne.
ikona lupy />
DGP
Spadki sprzedaży u deweloperów jeszcze się nie zakończyły. Ich skala na początku tego roku jest jednak mniejsza niż w poprzednich kwartałach – wskazują wyniki giełdowych spółek z branży. Łącznie podpisały one w I kwartale umowy z klientami na niemal 5,8 tys. lokali, o 6 proc. mniej niż rok wcześniej. W II półroczu 2018 r. spadki były kilkunastoprocentowe.
Połowa firm, których wynikom się przyjrzeliśmy, zanotowała wzrost sprzedaży. W trzech spółkach – chodzi o Victorię Dom, Archicom i Marvipol – poprawa była bardzo znacząca, bo przekroczyła 50 proc. – Na terenie aglomeracji warszawskiej cały czas widzimy niesłabnący popyt – mówi Waldemar Wasiluk, wiceprezes Victorii Dom, która operuje na stołecznym rynku. – Tegoroczny potencjał sprzedaży w Warszawie szacujemy na poziomie 1500 mieszkań – dodaje.
Archicom działa poza Warszawą. – Osiągnęliśmy jeden z najlepszych wyników kwartalnej sprzedaży w naszej historii pomimo wymagającej sytuacji na rynku, z którą cała branża zmaga się od kilkunastu miesięcy – mówi Krzysztof Andrulewicz, prezes Archicomu.
Równocześnie część firm z branży zanotowała kilkudziesięcioprocentowe spadki sprzedaży. Tak było w przypadku Lokum Development, Robygu czy Vantage Development. Robygowi zaszkodziła budowa drugiej linii metra w Warszawie. „W związku z przedłużającymi się procedurami administracyjnymi spółce nie udało się otrzymać pozwolenia na budowę projektu Young City 2. Jednocześnie niezbędne były dodatkowe aranżacje w związku z II linią metra – grupa podjęła więc decyzję o rozwiązaniu 140 umów rezerwacyjnych na mieszkania” – podała spółka. Bez tego czynnika sprzedaż również byłaby niższa. Ale skala spadku okazałaby się mniejsza.
Procedury administracyjne to częsty powód mniejszej liczby nowych mieszkań.
– Podaż pozostaje ograniczona. Wpływają na to głównie koszty nabycia oraz skomplikowana sytuacja prawna gruntów, utrudniające szybki start inwestycji i uzupełnienie oferty przez wielu deweloperów. Problemy z dostępnością działek oraz zastojami administracyjnymi są szczególnie widoczne w Warszawie – komentuje Jarosław Szanajca, prezes Domu Development.
Ale popyt słabnie również z powodu rosnących cen. Jak informował w ubiegłym tygodniu Główny Urząd Statystyczny, w IV kwartale ub.r. ceny nowych mieszkań były średnio o 6,3 proc. wyższe niż rok wcześniej. Z tak szybkim wzrostem w tej dekadzie jeszcze nie mieliśmy do czynienia. W porównaniu z poprzednim kwartałem ceny poszły w górę o 3 proc. – Trend wzrostowy cen, który rozpoczął się w 2018 r., utrzymywał się w I kwartale 2019 r., chociaż w tempie mniejszym niż w ostatnich miesiącach. Wynika to z silnego popytu na nowe mieszkania, wspartego rekordowo niskimi stopami procentowymi, niskim bezrobociem i rosnącymi płacami – wskazuje Jarosław Szanajca.
Podwyżki przekładają się na ograniczenie dostępności mieszkań. Analitycy Santander Bank Polska na podstawie danych Narodowego Banku Polskiego systematycznie liczą, ile metrów kwadratowych mieszkania można kupić za średnie wynagrodzenie. Z kwartału na kwartał zmiany nie są duże. Zwracają jednak uwagę, że od niemal dwóch lat szacowana w ten sposób dostępność mieszkań maleje.
Na początku 2017 r. za 12-miesięczną „średnią krajową” można było kupić 10,8 mkw. przeciętnego mieszkania na rynku pierwotnym. W końcówce ub.r. – 10,5 mkw. W odniesieniu do lokali z drugiej ręki skala spadku jest nawet nieco większa. Negatywnej tendencji nie zmienia nawet szybki wzrost średniego wynagrodzenia. Dynamika cen okazuje się wyższa.
Mniejsza liczba nowych umów pozostaje bez wpływu na bieżące wyniki finansowe. Sprzedaż jest bowiem księgowana dopiero w momencie przekazywania lokali klientom. Na przykład Murapol, gdzie był minimalny wzrost liczby nowych umów, wydał klucze do niemal 550 mieszkań. Rok wcześniej – do 150.